28-02-2007 12:53
Scenariusze...
Odsłony: 1
Od kliku tygodni chodzi mi po głowie scenariusz oparty luźno na pewnym filmie. Problem w tym, że nijak nie mogę wyjść poza pierwszą scenę.
Nigdy nie lubiłem spisywać scenariuszy. Niestety jeśli tego nie zrobiłem zawsze okazywało się, że przeoczyłem coś istotnego. Jakimś tam rozwiązaniem były notatki. Luźne mniej lub bardziej. O dziwo (ponoć powinno się mówić "dobra kobieto") pomagało mi to w tworzeniu scenariusza. Taki samonapędzający się mechanizm. Gdybałem sobie na kartce, a potem jakoś samo szło.
Ostatnio nawet próbowałem skorzystać z "mapy umysłu". Ot poczytałem gdzieś o tym sposobie prowadzenia notatek i chciałem wypróbować. Spodobał mi się. Ponadto Seji swego czasu pisał (ale nie skończył) o zastosowaniach tegoż w spisywaniu scenariusza.
Niestety nijak nie mogę pociągnąć fabuły dalej. Częściowo z lenistwa - nie chce mi się usiąść i zrobić porządnych notatek, choć jak pisałem, zawsze mi to pomaga.
Swego czasu (oj dawno) ratowałem się "generatorem". Pojawiło się takie coś w Magii i Mieczu. Co ciekawe przygoda stworzona na podstawie uzyskanych wyników okazał się być bardzo wysoko oceniona przez moich ówczesnych graczy. Przypuszczam, że wynikało to z wymuszenia podporządkowania się standardom tworzenia dobrego scenariusz (np. filmowego). Jakieś zawiązanie akcji, rozwój, punkt kulminacyjny, zwroty akcji.
Zaczynam zazdrościć Prozacowi zajęć na filmówce. Jego pewnie coś tam z tego uczą. Nie pozostaje mi chyba nic innego jak uruchomić Google. Bo jakoś zanalizowanie, pod tym kątem, filmu samodzielnie nie jest w zasięgu moich możliwości. I pomyśleć, że siostra jest na filmoznawstwie.
Nigdy nie lubiłem spisywać scenariuszy. Niestety jeśli tego nie zrobiłem zawsze okazywało się, że przeoczyłem coś istotnego. Jakimś tam rozwiązaniem były notatki. Luźne mniej lub bardziej. O dziwo (ponoć powinno się mówić "dobra kobieto") pomagało mi to w tworzeniu scenariusza. Taki samonapędzający się mechanizm. Gdybałem sobie na kartce, a potem jakoś samo szło.
Ostatnio nawet próbowałem skorzystać z "mapy umysłu". Ot poczytałem gdzieś o tym sposobie prowadzenia notatek i chciałem wypróbować. Spodobał mi się. Ponadto Seji swego czasu pisał (ale nie skończył) o zastosowaniach tegoż w spisywaniu scenariusza.
Niestety nijak nie mogę pociągnąć fabuły dalej. Częściowo z lenistwa - nie chce mi się usiąść i zrobić porządnych notatek, choć jak pisałem, zawsze mi to pomaga.
Swego czasu (oj dawno) ratowałem się "generatorem". Pojawiło się takie coś w Magii i Mieczu. Co ciekawe przygoda stworzona na podstawie uzyskanych wyników okazał się być bardzo wysoko oceniona przez moich ówczesnych graczy. Przypuszczam, że wynikało to z wymuszenia podporządkowania się standardom tworzenia dobrego scenariusz (np. filmowego). Jakieś zawiązanie akcji, rozwój, punkt kulminacyjny, zwroty akcji.
Zaczynam zazdrościć Prozacowi zajęć na filmówce. Jego pewnie coś tam z tego uczą. Nie pozostaje mi chyba nic innego jak uruchomić Google. Bo jakoś zanalizowanie, pod tym kątem, filmu samodzielnie nie jest w zasięgu moich możliwości. I pomyśleć, że siostra jest na filmoznawstwie.