29-12-2006 14:39
O pisaniu...
Odsłony: 1
Pisać lubiłem zawsze. Niestety nie przekładało się to na umiejętności. Owszem niektóre z tekstów dawało się nawet czytać, ale ortografia szwankowała aż do końca podstawówki. Wtedy kłopoty z pisownią nagle się skończyły. Pozostał styl. Zbyt minimalistyczny lub zbyt kwiecisty, gdy zbyt się starałem.
Opowiadani próbowałem pisać w podstawówce. Człowiek na szczęście ma taki mechanizm, co to się samoocena nazywa. Dziś po kilkunastu latach od owych początków mogę z czystym sumieniem powiedzieć - była słuszna. Nie umiem zbudować fabuły i wiarygodnego bohatera. A może nie umiałem, bo próby zarzuciłem wtedy nieodwołalnie. Przeczytanie "Galerii Złamanych Piór" Kresa utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Ta książka nie pozostała jednak bez śladu na moim bazgraniu. Wpływ był raczej pozytywny.
Kto śledził moje pierwsze internetowe publikacje (mam nadzieję, że nie ma tu takich) ten wie, że dobre nie były. Z czasem trochę się poprawiło. Pisałem, gdzie się dało. Własny serwis, inne portale, e-ziny. Musiało nie być najgorzej, bo brali, dziękowali i nawet korekta szła szybko i bezboleśnie. O ile była korekta...
Poltergeist jawił mi się wtedy jako miejsce, gdzie nieprędko trafię. Zwyczajnie poziom publikowanych tu tekstów wydawał mi się dla mnie zbyt wysoki. Po raz pierwszy spróbowałem chyba w 2005 roku, gdy powstawał dział Monastyru. Pierwszy tekst był krótki, rzeczowy i poszedł piorunem. Przy pierwszej recenzji okazało się jednak, że współpraca wygląda tu nieco inaczej, niż początkowo sobie wyobrażałem. Tekst wrócił z uwagami redaktora i tu pierwsze zdziwienie. Dostałem na tacy wszystkie błędy, a mało ich nie było. W pierwszym odruchu bunt, no bo jak to? Ja coś źle? Przecież się gość czepia. Potem na spokojnie przeczytałem uwagi. Przemyślałem poprawiłem. Po chyba trzeciej wymianie maili i nanoszeniu poprawek osiągnęliśmy satysfakcjonujący kompromis. Fajne uczucie jak patrzy się na swój tekst napisany lepiej. Dotarło do mnie, że redaktor to ktoś kto ma pomóc ci być lepszym w tym co robisz.
Kolejny etap nadszedł niedługo później. Tym razem ja byłem po tej stronie biurka gdzie jest racja i szuflady. I wtedy okazało się jak ciężka to w gruncie rzeczy robota. Ludzie piszą lepiej i gorzej. A na pewno inaczej. A ty musisz pomóc tej drugiej osobie poprawić jej tekst. Osobie, która ma prawo mieć inne poglądy i inny styl pisania. Poglądy to pryszcz - podyskutujesz sobie z nimi kiedy indziej. Ze stylem jest gorzej, bo przecież ty napisałbyś to inaczej. Nie zawsze jednak inaczej, znaczy lepiej. Osobiście staram się jak najmniej ingerować w tekst oryginalny, chyba, że inaczej się nie da.
W ciągu tych kilkunastu miesięcy przekonałem się, że Poltergeist nie gryzie. Jeśli tylko chce się tu publikować wystarczy napisać i wykazać się dobrą wolą przy pracy z redaktorem. Obaj w końcu chcecie, żeby powstał dobry tekst. Ta współpraca i "Galeria..." Kresa przekonały mnie do jednego - warto szlifować własny warsztat. Satysfakcja jaką daje dobry tekst, który podoba się czytelnikom nie da się niczym zastąpić.
Sporo mi jeszcze zostało do poprawy, ale im więcej publikuję, tym większej nabieram ochoty na powrót do marzeń o napisaniu, choćby jednego przyzwoitego opowiadania.
Ciekawe, czy się uda...
Opowiadani próbowałem pisać w podstawówce. Człowiek na szczęście ma taki mechanizm, co to się samoocena nazywa. Dziś po kilkunastu latach od owych początków mogę z czystym sumieniem powiedzieć - była słuszna. Nie umiem zbudować fabuły i wiarygodnego bohatera. A może nie umiałem, bo próby zarzuciłem wtedy nieodwołalnie. Przeczytanie "Galerii Złamanych Piór" Kresa utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Ta książka nie pozostała jednak bez śladu na moim bazgraniu. Wpływ był raczej pozytywny.
Kto śledził moje pierwsze internetowe publikacje (mam nadzieję, że nie ma tu takich) ten wie, że dobre nie były. Z czasem trochę się poprawiło. Pisałem, gdzie się dało. Własny serwis, inne portale, e-ziny. Musiało nie być najgorzej, bo brali, dziękowali i nawet korekta szła szybko i bezboleśnie. O ile była korekta...
Poltergeist jawił mi się wtedy jako miejsce, gdzie nieprędko trafię. Zwyczajnie poziom publikowanych tu tekstów wydawał mi się dla mnie zbyt wysoki. Po raz pierwszy spróbowałem chyba w 2005 roku, gdy powstawał dział Monastyru. Pierwszy tekst był krótki, rzeczowy i poszedł piorunem. Przy pierwszej recenzji okazało się jednak, że współpraca wygląda tu nieco inaczej, niż początkowo sobie wyobrażałem. Tekst wrócił z uwagami redaktora i tu pierwsze zdziwienie. Dostałem na tacy wszystkie błędy, a mało ich nie było. W pierwszym odruchu bunt, no bo jak to? Ja coś źle? Przecież się gość czepia. Potem na spokojnie przeczytałem uwagi. Przemyślałem poprawiłem. Po chyba trzeciej wymianie maili i nanoszeniu poprawek osiągnęliśmy satysfakcjonujący kompromis. Fajne uczucie jak patrzy się na swój tekst napisany lepiej. Dotarło do mnie, że redaktor to ktoś kto ma pomóc ci być lepszym w tym co robisz.
Kolejny etap nadszedł niedługo później. Tym razem ja byłem po tej stronie biurka gdzie jest racja i szuflady. I wtedy okazało się jak ciężka to w gruncie rzeczy robota. Ludzie piszą lepiej i gorzej. A na pewno inaczej. A ty musisz pomóc tej drugiej osobie poprawić jej tekst. Osobie, która ma prawo mieć inne poglądy i inny styl pisania. Poglądy to pryszcz - podyskutujesz sobie z nimi kiedy indziej. Ze stylem jest gorzej, bo przecież ty napisałbyś to inaczej. Nie zawsze jednak inaczej, znaczy lepiej. Osobiście staram się jak najmniej ingerować w tekst oryginalny, chyba, że inaczej się nie da.
W ciągu tych kilkunastu miesięcy przekonałem się, że Poltergeist nie gryzie. Jeśli tylko chce się tu publikować wystarczy napisać i wykazać się dobrą wolą przy pracy z redaktorem. Obaj w końcu chcecie, żeby powstał dobry tekst. Ta współpraca i "Galeria..." Kresa przekonały mnie do jednego - warto szlifować własny warsztat. Satysfakcja jaką daje dobry tekst, który podoba się czytelnikom nie da się niczym zastąpić.
Sporo mi jeszcze zostało do poprawy, ale im więcej publikuję, tym większej nabieram ochoty na powrót do marzeń o napisaniu, choćby jednego przyzwoitego opowiadania.
Ciekawe, czy się uda...